Regaty w Kiekrzu.

Hej! Przed regatami już nie udało mi się nic napisać. Za dużo rzeczy było do załatwienia a za mało czasu.
Tak więc… krótka relacja z tych regat:
W czwartek po południu (ok. godz. 16) przyjechaliśmy na przystań pakować sprzęt. Po długim pakowaniu i upychaniu walizek wyjechaliśmy o godzinie 18:15. Mówią, że podróż jest najgorsza… Jednak chyba nie do końca. Nie narzekam, gdyby nie to, że do miejsca w którym spaliśmy przyjechaliśmy o godzinie 00:30. Brak snu i zmęczenie dało o sobie znać już następnego dnia. Wstaliśmy rano o 6:30, zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy rozpakować sprzęt 2km dalej. Otaklowaliśmy łódki i poszlismy się przebrać. Rozpoczęcie regat miało być o godzinie 10:30 a pierwszy wyścig już o 11:25. Jednak pogoda nie była najlepsza. Prawie totalny brak wiatru i ulewa uniemożliwiła zejście na wodę i uroczyste rozpoczęcie regat. Poczekaliśmy sobie pod zadaszeniem i porozmawialiśmy z trenerem o regatach. W końcu na chwilę deszcz ustał. Około godz. 13:30 zeszliśmy na wodę. Początkowo było bardzo mało wiatru lecz po ok. pół godzinie powiał wiatr… niestety mało. Siedzieliśmy na wodzie do godziny 15:30 i dopiero o tej godzinie rozegrano pierwszy wyścig. Mała ilość wiatru, snu, zmęczenie i na dodatek zdenerwowanie wcale nie pomagały. Przepisy regatowe mówiły że od pierwszego zawodnika który przekroczy linię mety liczone jest 15min i linia mety jest zamykana. Niestety wyścigu nie zdążyłyśmy ukończyć ponieważ 4sek przed wpłynięciem zabrano nam metę… podobnie jak 11 łódkom za nami. Dostałyśmy DNF. Spłynełyśmy na brzeg niezadowolone, głodne, zmarznięte i przemoknięte- ponieważ deszcz nie przestawał padać. Roztaklowałyśmy łódkę i pojechaliśmy do miejsca w którym spaliśmy. Wysuszyliśmy się i mieliśmy krótką naradę co, kto przygotowuje. Zrobiliśmy sobie obiado-kolację i poszliśmy do swoich pokoi. Wszyscy byli tak zmęczeni że bardzo szybko zasnęli.
Następny dzień zapowiadał się już lepiej. Zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy na przystań po drodze zahaczając o sklep. Roztaklowaliśmy łódki, przebraliśmy się i zeszliśmy na wodę. Tak jak pisałam, zapowiadało się dobrze… no właśnie! Zapowiadało. Od godziny 9:30 siedzieliśmy na wodzie. Nagle została wywieszona flaga pierwszej trasy a po chwili sygnał 5min do startu. Wszyscy zadowoleni. Jednak 30sek przed startem na lini pomiędzy czerwoną flagą a komisją regatową zrobił się taki „kocioł” i większość osób miała falstart. Wyścig został odwołany. Kolejne 45min spędziliśmy na bezsensownym -tak naprawdę- staniu w miejscu. Komisja regatowa przeniosła się w inne miejsce – jednak odroczka cały czas wisiała. Około godziny 14 spłyneliśmy z nastawieniem że wyścigów już nie będzie. Zdążyłyśmy tylko pójść do wc zabrać dwa batoniki na wodę i był sygnał pierwszej trasy. W pośpiechu wszyscy zaczeli spływać na wodę. Ledwo co zdążyłyśmy dopłynąć do komisji, a był już sygnał 5min do startu. Start miałyśmy dość dobry, -z dobrej pozycji. Na pierwszej halsówce trzymałyśmy się dość wysoko. Jednak później, gorsze umiejętności pływania w małym wietrze i gorszy sprzęt dały się we znaki i spadłyśmy dość nisko. Nadrobiłyśmy to przy końcu jednak nic to nie dało ponieważ do ukończenia wyścigu zabrakło nam niecałe 6sek. Po raz kolejny dostałyśmy DNF. Chwilę później wystartował drugi wyścig tego dnia i zakończył się identycznie.Spłyneliśmy, roztaklowaliśmy łódki i pojechaliśmy do siebie. Zjedliśmy po raz
Zdjęciekolejny obiado-kolację i poszliśmy do swoich pokoi. Pod wieczór mieliśmy rozmowę z trenerem i podsumowanie dnia. Później wszyscy razem obejrzeliśmy film i poszliśmy spać. W niedzielę tylko pakowanie, później przyjazd nad przystań, otaklowanie łódek i i przebranie się. Czekaliśmy nad zadaszeniem -ponieważ deszcz nas nie opuszczał- do godziny 10:25 z nastawieniem, że wyścigów nie będzie… tak też się stało. W czasie gdy wywieszona została flaga odroczenia. Usiedliśmy i pograliśmy sobie w karty, później w twistera. Poszliśmy roztaklować łódki i je spakować a następnie się przebrać i na uroczyste  zakończenie. Po trzech niezaliczonych wyścigach ostateczne zajęłyśmy 43 miejsce (na 47łódek). Brano pod uwagę to, jak wpływaliśmy na linię mety.
Niestety, jestem bardzo niezadowolnona z regat, lecz za to, bardzo zadowolona z czasu spędzonego w ten, a nie inny sposób. Będzie co wspominać. Z pewnością nikt nie jest zadowolony ze swoich miejsc bo zawsze mogło być lepiej, ale mierzyć się z tak doświadczonymi i dobrymi zawodnikami nie jest łatwe, a jednak bardzo dużo uczy. Kolejno miejsca jakie zajeliśmy to: 46, 43, 39 i 33. Następne regaty pewnie w Mielnie lub dopiero w Suwałkach. Mamy jeszcze chwile na zastanowienie. Oby poszło nam lepiej niż w minionych regatach w Kiekrzu.

Dodaj komentarz

Adres elektroniczny nie będzie publicznie widoczny.

*

*